poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Kot

Jakos nigdy nie pragnelam miec kota, bardziej zawsze kierowalam sie w kierunku posiadania psa. Dlugo, dlugo mialam tez krolika, ktory u mnie i u moich rodzicow (po moim wyjezdzie) przezyl prawie 10 lat. Mysle, ze zakonczyl swoj zywot w miare zadowolony ze swoich wlascicieli, bo zawsze byl traktowany bardzo dobrze:)
W kazdym razie kot nigdy nie wchodzil w gre- jak to sie mowi, zwlaszcza, ze moj maz ma allergie na siersc kota wlasnie. Ale....ale od kilku dni odwiedza nas kotek, taki maly jeszcze i rozbojnik straszny. Dewastuje mi firanki i pokrowiec na kanapie, wlazi na lozko i gryzie stopy tymi swoimi ostrymi zabkami. Kot jest sasiadow i nawiedza tylko w momencie jak chce lub jak sasiedzi nie zwroca uwagi, ze zostawili okno balkonowe otwarte (co przy naszych upalach nie jest trudne). W kazdym razie Mr D oczywiscie kichal i pstykal, ale tylko pierwszy dzien...potem przestal, a ze kot czasem siedzi u nas caly dzien (np wczoraj)jest to niemaly progres. W kazdym razie, kiedy kot do nas nie przychodzi...jakos mi go bardzo brakuje. Chyba juz sie przyzwyczailam, ze cos mnie gryzie w nogi i ze moj maz non stop wlazi do miski z mlekiem (przypadkowo). Widze, ze on tez jest smutny jak kota nie ma.
I teraz co z tym fantem robic? szukac kota??takiego naszego?? beh...