poniedziałek, 23 lutego 2009

Z poradnika ksenofoba l

KSENOFOBIA- irracjonalny strach przed cudzoziemcami, czasami nawet uzasadniony :), a na pewno zawsze zrozumialy :)

Mieszkajac tutaj, we Wloszech oczywiscie ksenofobem juz nie jestem, natomiast chcialabym podzielic sie z Wami moimi obserwacjami.


Wedlug stereotypu Wlosi to typ halasliwego narodu, uwazajacego sie za pogodnych, zabawnych i obdarzonych genialnymi projektantami mody oraz wspaniala kuchnia. Do tego mieszkaja w przepieknym kraju pelnym skarbow kultury. Rowniez wg stereotypu Wloch ma ulizane do tylu wlosy i jest demonem milosci, natomiast Wloszka jest niewiarygodnie pociagajaca do czasu zamazpojscia, bo potem sie zamienia w tlusta mamuśke:) Wlasciwie w 90 % to jest prawda :) ha ha
Ale, ale dzis bedzie o MAMINSYNKACH (I Mammoni, I Bamboccioni) po moich wczorajszych obserwacjach w gronie znajomych:)
Wlochom niezwykle trudno opuscic rodzinny dom, a ich matki im to skutecznie utrudniaja poprzez wczesniejsze rozpieszczenie do tego stopnia, zeby sami rzeczywiscie nigdy nie chcieli odejsc. Skutek jest taki, ze Wloch-synek nie chce zamieniac zycia w luksusie i bezpieczenstwie, gdzie ma uprasowane, posprzatane i podane pod nos, na niepewny los z kobieta, ktora go moze poprosic o poscielenie lozka lub o zgrozo! umycie naczyn:) wiec, nawet gdy juz tacy wlosi sa zonaci, nadal daja mamusi do prasowania swoje koszule :)


Teraz przyklady:)
Pan S. lat 43, nadal mieszka z mamusia, panny zmienia jak rekawiczki, czasem pojdzie z psem do weterynarza, nosi bransoletke z napisem "Ksiaze" :P Ogolnie musze przyznac, ze trudno go nie lubic, sama nie wiem czemu:)
Pan E. lat 33, wlasnie znalazl mieszkanie, wprowadza sie od marca i juz sie pytal Daniela, czy czasem to musi cos zrobic w domu. Daniel odrzekl, ze tak, jak najbardziej i ten sie juz martwi, ale wpadl na genialny pomysl podzialu obowiazkow: prasowanie wykona jego mama, sprzatanie dziewczyna, a on zakupi ksiazke kucharska i czasem cos ugotuje:) W koncu zrobienie pasty to nic trudnego.
Pan L. lat 35, po walce z wlasna mama, ktora ronila krokodyle lzy wlasnie sie przeprowadzil do swojego MINI. Musze przyznac, ze on jest bardzo pracowity i mysle, ze sobie poradzi:) Pewnie koszule prasowac bedzie mama i jesc tez tam bedzie, ale ogolnie wierze w niego:)
Pan C. lat 45, nadal mieszka z rodzicami, ale tez i z dziewczyna. Jak twierdzi ona nie jest to uklad idealny, ale co zrobic:)Lepiej nie wchodzic mamusi w parade:) Zastanawia mnie tylko jedno, a mianowicie, kiedy sie doczekaja dziecka, on moze wygladac juz jak jego dziadek, nie tatus:P
Pan A. lat 33, nadal mieszka z mamusia i tatusiem, ale zakupil juz mieszkanie ze swoja dziewczyna, do ktorego wprowadza sie dopiero mniej wiecej w polowie przyszlego roku. Mieszkanie jest oczywiscie 200 metrow od jego domu rodzinnego:P
Takich przykladow jest duzo, duzo wiecej, ale nie pisze tu pracy doktorskiej na ten temat:)

My rowniez mieszkamy jakies 400 m. od domu rodzinnego Mr D i ja mu koszul nie prasuje :P Mniej roboty dla mnie :) pozdrawiam

poniedziałek, 16 lutego 2009

Karnawał w Wenecji

W niedziele wybralismy sie obejrzec tradycyjny Wenecki Karnawal. Trzeba przyznac, ze jest popularny na skale swiatowa, specyficzny glownie przez MASKI- czyli ubior osob bawiacych sie z charakterystycznymi maskami na twarzach. Trzeba przyznac, ze stroje sa niezwykle dekoracyjne, przepiekne i przeokropnie drogie:)



Stroj weneckiej Maski kosztuje kilkanascie tysiecy euro, oczywiscie mozna je spotkac na Placu Sw. Marka, jak i inne mniej pompastyczne i tansze:), choc one juz takiego wrazenia nie robia.


Zrobienie sobie zdjecia z ciekawa osobistoscia graniczy niemalze z cudem, bo tlum jest niemilosierny:) Niemniej jednak udalo nam sie wykonac kilka:) Mozna obejrzec tutaj
Bylo pieknie, bo i pogoda sloneczna i cala Wenecja az blyszczala od fleszow i cekinow:)

Na przystani spotkalismy rowniez nasza "srebrna" druzyne florecistow. Bardzo milo nam sie rozmawialo, przyjechali na turniej Pucharu Swiata w szermierce, ktory odbywal sie wlasnie w niedziele na Lido di Venezia. Walczyli o 3 pozycje. Dzis przeczytalam, ze jej nie wywalczyli:( No trudno..nastepnym razem:) Ale z tego wszystkiego PTASI MOZDZEK (czyt. Asia) nie zrobil sobie z nimi zdjecia:( Jestem prze-wsciekla jak sobie o tym mysle! Tym optymistycznym akcentem...do nastepnego napisania:)

poniedziałek, 9 lutego 2009

Wszystkiego po troche

Jakos tak ostatnio zauwazylam, ze bardzo duzo dzieje sie naokolo mnie...sluby, kupna mieszkan, ciaze, itp. Albo sie tego wszystkiego namnozylo wiecej, albo ja zwracam na to uwage szczegolna z racji, ze sama mnie rowniez jakos to posrednio dotyka.
Natomiast u mnie stagnacja, widac wiosne juz sie zblizajaca, a ja zamiast miec energie to nic mi sie nie chce. Przesilenie czy co?


Od zeszlego tygodnia mam 4 razy w tygodniu kurs włoskiego (po 2 godz), przez co zaczynam bardziej miksowac jezykowo niz wczesniej:) Natomiast dzieki kryzysowi znalezienie normalnej pracy graniczy z cudem i tez mnie to dotyka. W szkole padewskiej-polonijnej taki sie ferment zrobil, ze zaprzestalam uczestnictwa, bo niepotrzebne mi jest "stanie" miedzy mlotkiem, a kowadlem. Chodzi o to, ze zalozycielki tej szkoly (polki) chca sie dorobic na innych (polakach), wiec odmowilam jakichkolwiek dzialan (ani z nimi, ani przeciwko):)


Wciagnelo mnie natomiast czytanie Sagi- Twilight etc. (Stephane Meyer), aktualnie koncze trzecia z czterech ksiazke o wampirach i wilkolakach i musze przyznac, ze jak dla mnie rewelacja. Wypadaloby zobaczyc film, ale tutaj w kinie juz nie ma, wiec jakby ktos na ochotnika mogl mi sciagnac... :)

Tydzien temu, akurat w niedziele pojechalismy do IKEA. W zwiazku z tym, ze we Wloszech wszelkie supermarkety sa w niedziele zamkniete i w dodatku pogoda naprawde byla obrzydliwa, cala reszta spolecznosci polnocnych Wloch rowniez pojechala do tego przybytku szczescia rodzinnego:) Po 20 min tam spedzonych Daniele wyrazil uczucia wielce negatywne i powiedzial, zebym go juz nigdy w zyciu nie prosila, aby tam pojechac raz jeszcze, bo caly ten sklep jest "wielkim g..." :/ Oj! A ja tak lubie Ikea...:) W kazdym razie w jego grobowym humorze przebrnelismy jakos do kas i udalo nam sie wydostac na swieze powietrze. Oczywiscie na drugi dzien, jednak pochwalil zakupy:) Wlasciwie to mu sie troche nie dziwie- IKEA ogramna, ludzi tlum dziki i sklebiony, korek ludzki jak na Florianskiej w szczycie turystycznym...Coz..nastepnym razem musze wybrac trafniejszy dzien :D


To chyba tyle na dzis :) Pozdrawiam wszystkich czytajacych :) Buzka!

poniedziałek, 2 lutego 2009

Sant' Antonio

Mimo, ze bylam w Padwie niemalze w kazda sobote, poczawszy od wrzesnia, z racji pracy, to nigdy jakos nie zapuscilam sie dalej w Padwe, z roznych oczywiscie powodow. Nadrobilam to, w co prawda niewielkim zasiegu, bo bylo zimno, ale dotarlam do celu, ktorym Byla slynna Bazylika Świętego Antoniego.



Oczywiscie sama Bazylika poraza rozmiarem, jest ogromna i jedyna w swoim rodzaju za względu na styl romanski, gotycki i wenecki oraz wnetrze. Wchodzac od strony prawej nawy nie mialam pojecia, gdzie znajduje sie glowny oltarz. A znajduje sie na srodku niemalze, tylko, ze widac go tylko od strony wejscia glownego, wyglada tak, jakby byl kosciol w kosciele. Nad oltarzem figury z brazu i krucyfiks dziela Donatella.Nawe glowna otaczaja kaplice m.in. kaplica z relikwiami Św. Antoniego. Jednym z najwazniejszych miejsc jest grob Świetego.
Piekny jest rowniez caly kompleks wraz z krużgankami, ktore na pewno wiosna wygladaja przecudnie.
Warto tez obejrzec pokaz dotyczacy zycia i smierci Antoniego, oraz historii bazyliki.


Święty Antoni to patron ludzi i rzeczy zagubionych, ale równiez wzywano św. Antoniego jako orędownika w przypadku bezpłodności i w sprawach rodzinnych.