wtorek, 30 września 2008

Il melograno- Owoc Granatu

Poznałam następny zwyczaj Włochów.
W związku z tym, że kraj jest dosyć ciepły, rosną sobie tutaj różne owoce, których się nie znajdzi w polskich sadach. Są to na przykład figi, owoce kaki, owoce granatu. Te ostatnie symbolizują bogactwo i szczęście, dlatego tutejsi ludzie wcale ich nie jedzą tylko rozdają innym: rodzinie, sąsiadom itp. Trzyma się je w domu przez cały rok aż do następnej jesieni.
My też dostaliśmy od rodziców Daniela owoce granatu :) Na szczęście!! Bardzo mi się ten zwyczaj podoba:)))

Goście, Goście...

W zeszłym tygodniu od poniedziałku gościliśmy u nas moją serdeczną koleżankę Olę :)
Przebyła bardzo długą podróż zanim do nas trafiła. Najpierw z Polski poleciała do Wielkiej Brytani, stamtąd jachtem popłynęła aż do Portugalii (jacht brał udział w Regatach), a dopiero później przyleciała do nas. Do nas ma sie rozumieć do Milano i dopiero pociągiem do Treviso. Namęczyła się dziewczyna, ale mam nadzieję, że nie żałuje, hi hi.
Ola, żałujesz????
Tydzień spędziłyśmy bardzo miło, na wycieczkach, na zakupach i ogólnie na gadaniu, bo ja jestem spragniona wszystkiego "po polsku".
Oczywiście nie obyło się bez wycieczki do Venezii (zdjęcia na picasie of course), gdzie podrywał nas jeden bardzo miły, acz podstarzały Włoch:)) Spotkałyśmy go dwa razy!! Widać Vezezia jest mała :))
W Treviso Ola zaliczyła tradycyjnego drinka SPRITZ, którego można wypić tylko w rejonie Veneto we Włoszech (o nim może jeszcze kiedyś napiszę), Prossecco- wino produkowane w okolicach, słynne Panino con crudo- kanapka z surową szynką i oczywiście pizzę z rukolą w "Madam". O lodach nie wspomnę, bo być we Włoszech i ich nie zjeść to byłby skandal!
W każdym razie tydzień był bardzo udany, tylko biedny Daniel musiał chodzić do pracy :(

poniedziałek, 22 września 2008

Spokojne życie w Quinto

Troszke juz tutaj mieszkam i z zaciekawieniem patrzę na to małe miasteczko. Zaczyna ono tętnić zyciem ok godziny 7.30. Wtedy ludzie zaczynaja wyruszać do pracy, bardzo często do calkiem innych miast lub miasteczek, przez co na głównej ulicy tworzy się rzecz jasna korek. Ludzie, którzy tutaj mieszkają i nie idą do pracy, z róznych przyczyn :)) zaczynają się przemieszczać na swoich rowerach i robić zakupy. Przy mijaniu pozdrawiają się, czasem zatrzymują na małą pogawędkę. Włosi ogólnie bardzo lubią ze sobą rozmawiać, nie przeszkadza im, ze jest to środek ulicy lub malutki sklepik. Zewsząd dochodzi gwar rozmów o wszystkim i o niczym. Oczywiście obywatel włoski zapytany "Come stai?" odpowiada zawsze "Bene". Jeszcze nie słyszałam Włocha niezadowolonego z życia:)) Rowery to jest historia całkiem inna. Kazdy posiada tutaj rower, który uzywa codziennie, bez wzgledu na pogode lub porę roku. Rowery posiadają koszyczki z przodu lub z tyłu, aby było łatwiej przewozić zakupy. Takimi rowerami jezdzą dosłownie wszyscy- młodzi i starsi i najstarsi:) Ja się jeszcze nie dorobiłam z dwóch powodów. Po pierwsze nie mam go gdzie trzymać, balkon nie jest najlepszym rozwiązaniem (trzymałam tak rower w Krakowie), po drugie u rodziców Daniela są dwa i zawsze mogę wziąć jak mi jest potrzebny (mieszkamy bardzo blisko). Mniej więcej od 12.30 miasteczko zamiera na jakieś 3 godziny. Jest to czas na obiad, odpoczynek. Wszystkie sklepy,urzędy, banki są wtedy pozamykane i tylko jakieś bary funkcjonują, ale też nie wszystkie. Ok 16 znów zaczyna się zycie, ludzie zaczynają znów robić zakupy, pomału zaczynają wracać z pracy z innych miasteczek, znów zaczynają się korki (najgorsze ok 19), ludzie zaczynają jeździć na rowerach, spacerować. Wieczorem, nawet późnym zawsze można spotkać spacerujących ludzi z lodami (są tu naprawdę pyszne lody), rozmawiających przed barami i popijających drinki (głównie spritz, wino lub napoje bezalhoholowe). Sens spotkań towarzyskich to nie, zeby się opić, tylko zeby sobie pogadac:)))

wtorek, 16 września 2008

Progress po 2 miesiącach

No tak, czas szybko leci, jestem już tutaj ponad dwa miesiące i Daniel ciągle się śmieje, że mój progress to 0. Postanowiłam jednak się troche pozastanawiać, co mi sie udało w ciągu tych 2 miesięcy tutaj i już piszę co następuje.
  • Praca- 1 Co do pracy muszę napisać, że dostałam ją całkiem samodzielnie, bez interwencji żadnego włocha:) Jest to praca dorywcza (raz w tygodniu przez 3 godziny) w Polskiej Szkole w Padwie. Wiem, wiem, troche daleko, ale troche ruchu i samodzielności oraz nowych doświadczeń nigdy nie za wiele. Jeżdżę tam autobusem i na szczeście do przystanków jest "rzut beretem".
  • Język- ? Co do języka to oczywiście komunikuję się coraz lepiej aczkolwiek stanu jego znajomości nie znam, ale na pewno nie "0". Wczoraj byliśmy zapisać mnie do szkoły językowej w Treviso i okazało się, że mogłam się zapisać sama, bo wszystko rozumiałam i nawet odpowiadałam :) Daniel oczywiście był zdziwiony, śmiał się, że jestem oszustka i teraz to już na pewno będzie do mnie mówił po włosku! Miła Pani zaprosiła mnie ponownie na rozmowe i test sprawdzający moją wiedzę i zapewniła, że do grupy początkującej to ja iść nie moge, tylko wyżej:) Z czego bardzo się ucieszyłam:)
  • Dom- Nasz domek w ciągu tych 2 miesięcy wzbogacony został o kwiatki sztuk 2, zdjęcia dużego formatu na ścianie sztuk 2, dywanik do saloniku sztuk 1, koszyczek na owoce sztuk 1 i oczywiście dmuchany materac z pomką sztuk 1- dla gości hi hi hi ;)
  • Posumowując stwierdzam, że jednak znalazłam swoje miejsce w świecie:))) Buziaki :* :*

środa, 10 września 2008

Impreza urodzinowa w stylu włoskim

Miałam okazję do uczestnictwa w dwóch imprezach urodzinowych, z czego każda była inna od drugiej, jednakże obie miały podobieństwa.

1) Impreza urodzinowa w tygodniu. Rozpoczęła się ok 9 wieczorem i przed północą już nikogo nie było:) Gości bardzo dużo, na stole owoce, chipsy, kilka piw (można policzyć na palcach), napoje bezalkoholowe. Solenizant wszędzie, bo goście też siedzą wszędzie:) Większość uczestników imprezy złożyła się na jeden konkretny prezent- w tym przypadku rakietę tenisową dobrej marki:)

2) Impreza urodzina w sobotę. Rozpoczęła się ok 8 wieczorem w Pizzerii, po dwóch i pół godzinie wszyscy lokal opuścili. Rachunek podzielony na ilość uczestników, nawet szampan i tort urodzinowy:) Wszyscy raczej siedzą przy stole :) Wszyscy uczestnicy złożyli się na jeden prezent- w tym przypadku Digital Frame:)

Widać znaczną różnicę zwyczajową pomiędzy Polską, a Włochami. Oczywiście piszę tutaj tylko o tej części Włoch, bo może gdzieś dalej jest inaczej:)

A Wy co wolicie??

poniedziałek, 8 września 2008

Świat jest mały

Wczoraj pojechaliśmy do małej miejscowości nadmorskiej Isola Verde. Byłam tam umówiona z pewną bardzo wpływową Dottoresą w sprawie pracy w Polskiej Szkole w Padwie. Na miejsce spotkania wybrała bardzo piękny camping Isamar (pierwsza klasa!!), wejście tam kosztuje 15€, mama mia, ale jest to prawdziwa wioska! My weszliśmy za darmo i mogliśmy korzystać z wszystkiego, co rzecz jasna uczyniliśmy:) Wieczorem, kiedy z żalem opuszczaliśmy ten raj, skierowaliśmy się do biura, aby odebrać dokumenty i kilkunastoosobowa kolejka niemalże zwalila nas z nóg! Pomyślałam sobie, ze godzine bedziemy stali jak nic, wiec zaczęła działać moja kooperatywność, czyli chcialam wepchać się delikatnie w kolejke, niby to zapytać, że ja to tylko po dokumenty :P Daniel nawet nie chciał się patrzyć, On by stał w tej kolejce na bank! I wyobraźcie sobie jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam jako pierwszą w tej kolejce moją znajomą z Krakowa, która rzecz jasna odebrała mi te dokumenty:)) Spotkanie przemiłe, pozdrawiam drogą Panią Martę:) Czyż świat nie jest mały??

piątek, 5 września 2008

Instrukcja obsługi :)

Dla tych, którzy nie poznali jeszcze obsługi zamieszczania komentarzy, mam kilka słów instuujących: Napisz komentarz- - wpisujesz co chcesz wpisać Wybór tożsamości- - odznacz NAZWA/ADRES, - w nazwie wpisz swoje imię, - naciśnij PUBLIKUJ KOMENTARZ Gotowe :)

Co ja tutaj robie?

No właśnie..dobre pytanie, bo odpowiedź jest jakby troche trudna. Właściwie to można powiedzieć, że niewiele robie, bo do pracy nie chodzę, ale jest to troche złudna odpowiedź. Postaram się po krótce opowiedzieć co ja tutaj robie. Na pewno zaczęłam od poznawania najbliższej okolicy czyli Quinto di Treviso, gdzie mieszkam, oraz okolicznych miasteczek, mniejszych i większych typu Treviso, St. Cristina, Zero Branco itp. oraz tych troche dalszych czyli Jesolo zwłaszcza Lido :), Cavallino, Caorle, Asolo. Ale tak prawdę pisząc to jestem "kurą domową" :) Co mi zresztą tak bardzo nie dokucza:) Każdy z Was na pewno zdaje sobie sprawę, co taka kura domowa ma do zrobienia: zakupy, sprzątanie, gotowanie (ale tylko kolacji na szczęście), pranie, prasowanie (muszę tu zaznaczyć, że prasuję wszystko począwszy od ręcznika, skończywszy na gaciach i skarpetkach :P ) Nie myślcie sobie, że tak bardzo się nudzę, o co to, to nie! Zawsze znajdzie się coś do roboty, a przede wszystkim to codziennie muszę się doszkalać, perche mia lingua italiana jest do bani. Codziennie w porze lunchu chodzę do rodziców mojego ukochanego, bo na szczęście dają mi jeść:) i spędzam tam ok 2 godzin na miłej pogawędce, przy czym Oni gadają, a ja przytakuje :) I tak mijają mi dni, bo wieczory i weekendy spędzam z Ukochanym, ale to już inna historia:)

środa, 3 września 2008

Początek

A jednak dałam się skusić na pisanie :) W końcu mam troche wolnego czasu, to czemu go nie wykorzystać?? Mam tylko nadzieję, że nie będzie to "słomiany zapał" :)) W każdym razie życzcie mi szczęścia- którzy tu czasem zajrzycie..