Juz od jakiegos czasu woda ze zlewu kuchennego schodzila jakos tak dziwnie i jak to zwykle bywa moj maz zabral sie za sprawdzenie rur przed swietami, a wlasciwie to w Wielka Sobote. Oczywiscie hydraulik z niego zaden i inni pomocnicy tez niewiele wskorali, przez co przez swieta mylismy naczynia na miseczce, jak za czasow Piasta Kolodzieja. Zmywarki zesmy sie jeszcze nie dorobili , wiec ta miseczka zbawienna byla.
Ale jak to zwykle bywa gorsze przychodzi zwykle pozniej i tym razem tez tak sie stalo. Zlo przyszlo w postaci przyjaciela D. i przynioslo ze soba diabelska maszyne majaca na celu przetkac te przeklete rury pod cisnieniem. Tego, co sie pozniej wydarzylo nikt sie nie spodziewal i przypuszczam, ze dobrze, ze tego nie widzialam, bo bym sie wkurzyla jeszcze bardziej. W kazdym razie moja siostra ze szwagrem spotkali tego uciekajacego przed moim gniewem pseudo-hydraulika, z ktorego kapalo (lepiej nie wiedziec co), ktory powiedzial tylko: "no gut". Po wejsciu do mieszkania oni zobaczyli smierdzace pobojowisko, ktore zaczeli sprzatac, a ja po przyjsciu dokonczylam, ale myslalam, ze mnie szlak trafi jasny.
Zgadnijcie czy sie udal eksperyment?? Oczywiscie, ze nie i rury nadal nie dzialaja!
Kolacje jedlismy po 22.
1 komentarz:
hihihi, wiem że to nie jest śmieszne i ogólnie tez bym na pewno się nieźle wkurzyła, ale tak super to napisałaś że naprawdę rozwaliła mnie ta historia..;P zdaje się że najlepsi na wszystko są nasi polscy hydraulicy, a zwłaszcza ci których reklamowano jako towar eksportowy do Irlandii jeszcze parę lat temu..;P
Prześlij komentarz