wtorek, 10 marca 2009

Marcowe "kwiatki"

10 marzec juz za nami i trudno powiedziec, ze sie wlecze.. Wrecz przeciwnie, pedzi jak szalony. Moze ta cudna pogoda dala mi kopa, bo trudno mi usiedziec w domu, lepiej sie wloczyc po okolicach:) W zeszly dlugi weekend (bo Daniel mial wolne w piatek) bylismy niemalze goscmi we wlasnym domu. Zaczelismy tez bieganie. Ja zrobilam jedno kolko na stadionie i omal nie wyzionelam ducha, Daniel przebiegl dwa :) Ale kondycje mamy kiepska:(
-----
Marzec to tez Dzien Kobiet- dostalam kwiecie- zolte notabene:) Tutaj jest taka tradycja, ze sie w ten dzien ofiaruje kobitkom zolte kwiatki (najpopularniejsze to mimoza), a wzielo sie to stad, ze po wojnie Unia Kobiet Wloskich wybrala sobie wlasnie MIMOZE na symbol, jako, ze miała wyrażać radość i żywiołowość, a do tego być kwiatem łatwo dostępnym dla całego społeczeństwa. Ja mimozy nie dostalam, ale inne zolte cos, co wyglada tak :


Jako, ze marcowe sloneczka przygrzewa calkiem ladnie, wybralam sie do Vicenzy na plotki z kolezanka i lazenie po sklepach i zwiedzanie tez troche oczywiscie :) W rezultacie czas mi szybko zlecial, wiele nie nakupowalam, zdjec nie narobilam :) Ale milo spedzilam czas.
-----
Robi sie coraz ladniej, wlosi maja zamilowanie do kwiecia wszelkiego rodzaju i jak znajde chwilke to porobie zdjecia. Balkony juz kwitna, wokol domow coraz piekniej i zyc sie chce:)
Teraz zabieram zeszycik, dlugopisik i slownik i ide do parku stworzyc prace domowa z wloskiego pt Epizod z zycia, kiedy bylam dzieckiem. Hmmm...

Brak komentarzy: