Nie wiem czy tylko ja to mam czy wszyscy ciagle na cos czekaja? Nie mowie o czekaniu na autobus czy na zupe, ktora sie wlasnie gotuje, ale o takim bardziej oczekiwaniu dlugotrwalym.
Przypominam sobie pewien okres mojego zycia, kiedy to uczucie czekania bylo mi calkiem obce. Nie mialam jakichs szczegolnych planow czy celow na ktorych moglabym sie skupic i tym samym czekac na cos.
Tymczasem wczoraj zdalam sobie sprawe, ze odkad mieszkam we Wloszech, ciagle musze na cos czekac, czy mi sie to podoba czy nie. I tak czekalam na to, kiedy wreszcie dostatecznie przyswoje jezyk, aby sie swobodnie porozumiewac, na dokumenty, na prace, na slub, na wyniki badan, na operacje, na wyjscie z anemii, na dom, na dziecko, na zagojenie sie dziur w brzuchu, na rodzine czy przyjaciol, ktorzy mnie odwiedza i na cale mnostwo innych rzeczy, ktorych bym sobie zyczyla. I mimo, ze ide do przodu i realizuje te mniejsze lub wieksze marzenia, ciagle i tak czekam:)
3 komentarze:
Haha, to prawde. Ja ciagle czekam az dzieci beda starsze :)
Cześć Asiu. Podczytuję Cię i pamiętam :) Fajny ten wpis Wiesz co..ja też na coś ciągle czekam.
To chyba takie zycie.....:)
Prześlij komentarz