poniedziałek, 31 maja 2010

Addio al celibato / Addio al nubilato

W sobote nasi znajomi przygotowali nam pozegnanie wolnosci (wg niektorych oczywiscie)czyli wieczor kawalerski i panienski, oczywiscie osobno :)
Ja z dziewczynami wybralysmy sie do Treviso na pizze, faceci najpierw do Treviso, pozniej na obrzeza do restauracji.
Tak to wszystko zorganizowali, zesmy sie spotkali na chwilke w Treviso. Moj przyszly maz, przebrany za kobiete, okrutnie brzydka zreszta podarowal mi majtki :)

W momencie kiedy moj wieczor byl mily i sympatyczny, jego byl tortura. Przyszedl do domu wydepilowany (nie w calosci na szczescie), fioletowy od ciaglego silnego klepania po ramionach i caly popisany mazakiem, ktory niezwykle ciezko zmyc.
Ja rozumie zabawe, rozumie przebranie, rozumie tez jakies glupie zarty, ale nie takie, ktore naprawde bola. Sorry, ale bicie pasem po nogach nie nalezy chyba do przyjemnosci. Generalnie wrocil troche zmasakrowany:(

I po co to? Do czego sluzy?? Kara za decyzje o slubie? Wydaje mi sie, ze tym razem przesadzili!!

poniedziałek, 24 maja 2010

Beverly Hills 90210

Heh, na pewno wszyscy pamietacie ten slynny serial....
Jak bylam mala (no moze nie tak calkiem mala) i go ogladalam, to nie moglam wyjsc z podziwu jak to jest mozliwe, zeby grupa przyjaciol przyjaznila sie ze soba nawet wtedy, gdy byly miedzy nimi zwiazki, milostki, milosci, seks i co tam jeszcze na swiecie. A grupa ciagle wydawala sie zyc w najwiekszej przyjazni. Nie wiem czy to bylo tylko zludzenie, czy byla to prawda, ale zaczynam sie przekonywac, ze jednak taka przyjazn istnieje pomimo wszystko.
W zwiazku z tym, ze teraz weszlam do juz "uksztaltowanej" grupy przyjaciol "od lat" widze te wszystkie koligacje i juz mnie tak bardzo nie dziwia, jak kiedys w serialu :)

W zwiazku z tym, ze do slubu zostalo juz malo i wlasciwie wszystko jest juz mniej wiecej gotowe, zostaje nam tylko dopiac na "ostatni guzik" jakies drobne rzeczy. W sobote przyjaciele Daniela przygotowuja mu pogrzeb, tfu...chcialam powiedziec wieczor kawalerski. Zwyczaj dla mnie beznadziejny i osmieszajacy, ale wlosi sie lubuja w takich drastycznych formach pozegnania stanu cywilnego wolnego. Jednego kolesia obwiazali tasma klejaca jak mumie i wrzucili do fontanny, innego zwiazali tak samo, tyle ze lacznie ze slupem i mu sie kazali oswobodzic. Zagrozilam wszystkim "Zyczliwym", ze D. ma przyjsc do domu na wlasnych nogach, bo inaczej pozniej wszystkim kaze czytac czytania w kosciele :) Grozba widze ich troche poruszyla, wiec mam nadzieje, ze ten pogrzeb, tfu..wieczor kawalerski nie bedzie jednak tragiczny w skutkach i moj przyszly maz przyjdzie w jednym kawalku. My dziewczyny wybieramy sie na pizze, bardzo kulturalnie, bez zbednych glupot!

poniedziałek, 17 maja 2010

Nie chce mi sie....

Nic. Kompletnie nic!!


Przez ostatni tydzien pogoda byla koszmarna, jak na maj we Wloszech to moge smialo powiedziec, ze obrzydliwa. Dzis wyszlo slonce i niby zabralam sie do roboty, ale idzie mi to tak mozolnie jak nigdy chyba.
Robie ksiazeczki, po 13-tu stwierdzam, ze nie mam wiecej wstazki...sklepy zamkniete w poniedzialek, wiec trzeba zaczekac do jutra. Robie pranie, juz 3-cia pralka i okazuje sie, ze mi brakuje klamerek i miejsca na wywieszenie (chyba). Chcialam sie pouczyc, bo do egzaminu niedaleko, ale jak tylko otworzylam testy to mnie zemdlilo.
Ach, zeby mi sie chcialo, tak jak mi sie nie chce!!
Martwie sie wulkanem, bo widze, ze caly czas pluje wszystkim czym moze, przez co blokuje drogi powietrzne. Serio, moglby sie troche uspokoic.
Generalnie zdecydowalam sie tez porzucic szkole, rychlo w czas, miesiac przed koncem roku, ale nie moge sie absolutnie skupic, pewnie z powodu organizacji slubu. Wlasciwie to nie jest tak, ze mam az tak duzo do zrobienia, ale zaprzata mi on mysli i wlasciwie jest mi trudno skoncentrowac sie na nauce.


W sobote bylismy na slubie naszego kolegi, bylo bardzo fajnie choc deszczowo. Pozyczylam im moj parasol w kolorze fuksji wiec mam nadzieje, ze zdjecia wyjda niezle :)

Tutaj jest zwyczaj, ze wszystkie zarty przygotowuja przyjaciele mlodej pary i jest to o tyle lepsze, ze swietnie sie znaja i moga powymyslac rozne hece :) Na przyklad dla tej pary przygotowali prezentacje w PP i wyswietlili podczas wesela (rozne hecne zdjecia, smieszne komentarze, podklad muzyczny odpowiedni), usmialam sie do lez :)
A oto i zdjecie Pana Mlodego (w szarosciach w okularach) z przyjaciolmi.



W niedziele czeka nas nastepny slub innego kolegi.

środa, 5 maja 2010

Z poradnika Ksenofoba- Malzenstwo

Wiem, wiem, wszyscy wiedza, ze z przygotowaniami slubnymi jest od groma roboty i ci, co je przeszli dostali za swoje. Ja wlasciwie chcialam napisac, ze oprocz tych normalnych przygotowan: kosciol, kwiatki, restauracja, ubrania itp tutaj istnieje tzw. Libretto di matrimonio (czytaj ksiazeczka slubna).
Przygotowuja ja Mlodzi, a sprawdza ksiadz. Ta ksiazeczka zawiera caly przebieg mszy slubnej z piesniami i marszami na koniec i poczatek. Czytania i ewangelie sobie wybieraja Mlodzi, modlitwe wiernych rowniez i osoby, ktore beda te czytania czytac rowniez. Praktycznie cala oprawe mszy sie przygotowuje samemu. Ciekawa jestem czy za kilka lat nie wprowadza przypadkiem, ze mozna se samemu tez udzielic tego slubu? :)
Nasz ksiadz zdecydowanie nie jest "ramowy" i wyegzekwowac od niego jakis dokument dobrze wypisany jest badzo trudne (na przyklad wisze sobie na ogloszeniach jako wloszka :)), ale slub pewnie bedzie wesoly :)
Dreczy mnie tylko jedno pytanie.....Czy bedzie wazny???? :))