Jak bylam mala (no moze nie tak calkiem mala) i go ogladalam, to nie moglam wyjsc z podziwu jak to jest mozliwe, zeby grupa przyjaciol przyjaznila sie ze soba nawet wtedy, gdy byly miedzy nimi zwiazki, milostki, milosci, seks i co tam jeszcze na swiecie. A grupa ciagle wydawala sie zyc w najwiekszej przyjazni. Nie wiem czy to bylo tylko zludzenie, czy byla to prawda, ale zaczynam sie przekonywac, ze jednak taka przyjazn istnieje pomimo wszystko.
W zwiazku z tym, ze teraz weszlam do juz "uksztaltowanej" grupy przyjaciol "od lat" widze te wszystkie koligacje i juz mnie tak bardzo nie dziwia, jak kiedys w serialu :)
W zwiazku z tym, ze do slubu zostalo juz malo i wlasciwie wszystko jest juz mniej wiecej gotowe, zostaje nam tylko dopiac na "ostatni guzik" jakies drobne rzeczy. W sobote przyjaciele Daniela przygotowuja mu pogrzeb, tfu...chcialam powiedziec wieczor kawalerski. Zwyczaj dla mnie beznadziejny i osmieszajacy, ale wlosi sie lubuja w takich drastycznych formach pozegnania stanu cywilnego wolnego. Jednego kolesia obwiazali tasma klejaca jak mumie i wrzucili do fontanny, innego zwiazali tak samo, tyle ze lacznie ze slupem i mu sie kazali oswobodzic. Zagrozilam wszystkim "Zyczliwym", ze D. ma przyjsc do domu na wlasnych nogach, bo inaczej pozniej wszystkim kaze czytac czytania w kosciele :) Grozba widze ich troche poruszyla, wiec mam nadzieje, ze ten pogrzeb, tfu..wieczor kawalerski nie bedzie jednak tragiczny w skutkach i moj przyszly maz przyjdzie w jednym kawalku. My dziewczyny wybieramy sie na pizze, bardzo kulturalnie, bez zbednych glupot!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz